Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/64

Ta strona została przepisana.

Żegam cię! pamiętaj że się przezwałem Agenor, na cześć twoja, ty zaś Fryderykiem dla mojego uczczenia.
„Chodziłem w twoich barwach tego dnia, a ty w moich, tak odziani, ty moją szarfą, a ja twoją, szliśmy razem aż do Urgel, odprowadzając naszą ukochaną królowę donnę Blankę de Bourbon. Przybywaj, don Agenor, potrzebuję brata i przyjaciela, przybywaj.
— Nie, mówił Musaron, nic niema w tym liście coby nas objaśniało.
— I owszem, wszystko, odpowiedział Agenor. Czy nie słyszałeś, a to jest prawda, że niegdyś miałem na sobie jego szarfę?
— Cóż z tego!
— Jakto cóż z tego? Jego barwy były żółte z czerwoném. Patrzaj Musaronie, patrz ty, którego wzrok jest tak przenikający, patrz dobrze, czy w tych dwóch miastach nie widać gmachu na którymby powiewała flaga żółta jak złoto, czerwona jak krew? gmach ten będzie pałacem mego przyjaciela don Fryderyka, a naokoło togo pałacu, miasto Coimbra.
Musaron zasłonił sobie ręką oczy, dla oswobodzenia wzroku od promieni słońca, które pogrążały wszystkie przedmioty w bałwanach światła, tworząc ogniste morze i dozwoliwszy swemu wejrzeniu, błądzić to na lewo, to na prawo, wlepił stanowczo swe