Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/641

Ta strona została przepisana.

się dwóch Anglików; i wówczas, gdy Duguesclin podnosił do góry obie ręce, pochwycili go, jeden za hełm, drugi za pas.
— Ten co trzymał za hełm, ciągnął go w tył, ten co w środku pasa, usiłował zrucić go z siodła.
— Konetablu, krzyczeli razem, poddaj się albo umrzesz.
Bertrand podniósł głowę, i mocny jak dziki byk rzucił tym sposobem z łęków Anglika, który uwiesił się u jego hełmu, a w czasie tego, drugiemu Anglikowi, który się uczepił u połowy jego ciała, wsunął koniec swojego miecza w naszyjnik, przeszył mu szyję, uśmierzając krwią pogróżkę.
Lecz sto innych Anglików potoczyło się za nim, gotowych każdy rzucić pocisk na olbrzyma.
— Zobaczymy, wołał Książe Czarny, głosem piorunującym, zobaczémy, który to śmiałek dotknie go palcem.
Natychmiast najbardziéj zażarci cofnęli się krokiem w tył, Duguesclin znalazł się wolnym.
— Dosyć tego, mój Książe, rzekł, dwa razy winien ci jestem mój miecz, jesteś najszlachetniejszy wojak na świecie.
I podał swój miecz Kięciu.
Agenor ze swoim to samo uczynił.
— Czyś zmysły stracił? rzecze Bertrand, masz dzielnego konia, uciekaj; dostań się do Francyi, powiedz dobremu Królowi Karolowi, że zostałem jeńcem, a