Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/646

Ta strona została przepisana.

Poczém Książę udał się do swego namiotu dla posilenia się.
— Dzieci! zawołał don Pedro powodowany w końcu swojemi niepochamowanemi namiętnościami, obdzierajcie umarłych, do was należą łupy dnia dzisiejszego!...
I piérwszy puścił się na swoim rześkim koniu w płaszczyznę, przyglądając się każdemu stosowi trupów. Zmierzał ku brzegom rzeki, miejscu, w którém don Henryk Transtamare bił się z wodzem Buch.
Przybywszy tam, zsiadł z konia, założył za pas swój długi miecz, i brocząc nogami we krwi szukał w milczeniu.
— Jesteś więc pewny, rzekł w końcu do Grailly, widziałeś go padającego?...
— Jestem tego pewny, odpowiedział wódź, jego koń upadł ugodzony toporem, którym mój germek wymierza z nieporównaną zręcznością.
— Lecz on! lecz on!...
— Znikł pod chmurą strzał. Widziałem krew na jego zbroi i jak cały tłum żołnierzy runął na niego i pochłonął.
— Dobrze! dobrze!... Szukajmy... rzekł don Pedro z dziką radością. Ah! oto tam daléj widać złoty szyszak na hełmie.
I z popędliwością tygrysa skakał po trupach, i od-