wił dalej rycerz, rozmawiając sam z sobą, że don Fryderyk, ten książę tak pobożny, którego tytuł mieści się w rzędzie pierwszych obrońców wiary, cierpi Maurów, w mieście świeżo odebraném, w mieście z którego ich wypędził?
— Co chcesz, panie? odpowiedział Musaron nie będąc pytany, czyż don Fryderyk nie jest nieprawym bratem don Pedra króla Kastylii?
— Cóż z tego? spytał Agenor.
— Cóż! alboż nie wiesz, że przywiązanie do Maurów wrodzone jest téj familii? król jak powiadają nie może się obejść bez nich, Maurowie są doradzcami, Maurowie doktorami, Maurowie składają straż jego, nakoniec Maurytanki są jego kochankami....
— Milcz, panie Musaron, rzekł rycerz, i nie mięszaj się wcale do spraw wielkiego Monarchy, brata mego zacnego przyjaciela.
— Brata! brata! pomruknął Musaron, słyszałem ja jakie to jest braterstwo maurytanskie, które zwykle się kończy na postronku lub bułacie. Wołałbym mieć za brata Wilchelmka, który pasie kozy w dolinie d’Andory, i śpiewa:
Tam na wyniosłej górze
Jeden pasterz nieszczęśliwy:
niżeli zaszczycać się pokrewieństwem don Pedra króla Kastylii. Takie jest moje zdanie.
— Być może, że takie jest twoje zdanie, odrzekł rycerz; lecz moje jest takie, abyś ani jednako wy-