Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/662

Ta strona została przepisana.

gdyż bez wątpienia; on podejmie się opieki nad córką człowieka, który umarł dla niego.
Marya zadrżała.
— Lecz on żyje, powróci, a tymczasem mogę przecież pomówić z donną Aissą. Czy słyszysz mnie Senora? rzekła jéj.
— Pani, rzekł porywczo dowódzca zbliżając się do lektyki, nie zmuszaj donny Aissy aby mówiła z tobą, gdyż w takim razie mam rozkaz daleko straszniejszy.
— Jakiż to?
— Mam ją zabić własną ręką jeżeli jakikolwiek stosunek między nią i nieznajomym znieważy honor mego pana i naruszy jego wolę.
Donna Marya cofnęła się z przestrachu. Znała obyczaje kraju i ludu, obyczaje dzikie, niewyrozumiałe, ślepe wykonywanie wszelkiéj woli wyższéj, któréj poddają się z największym szacunkiem i pokorą.
Powróciła do rycerza, który z włócznią w ręku oczekiwał na nią wraz z innemi towarzyszami. Wszyscy byli nieporuszeni jak posągi żelazne.
— Potrzebaby mi téj lektyki, przemówiła, lecz ona jest pod silną strażą, i dowódzca Maurów grozi śmiercią kobiécie w niéj będącéj jeżeli się kto zbliży.
Rycerz był kastylijczyk, to jest pełen pomysłów i grzeczności, potrafił rozumem wynaleźć sposób a odwagą i siłą takowy wykonać.
— Pani, rzekł jéj, śmiać mi się chce z tego błazna