Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/665

Ta strona została przepisana.

— Nie obawiajcie się niczego, pilnujcie swojego skarbu, my go ani tkniemy. Bądźcie spokojni i dozwólcie nam przejścia.
Dowódzca, którego rysy natychmiast wypogodziły się, ukłonił się i usiadł na stronę, towarzysze jego naśladowali go.
Tym sposobem orszak donny Maryi przeszedł łatwo i bezpiecznie na miejsce między Aissę i tych, co chwilę przed tém byli jej strużami.
Zrozumiała to wszystko Aissa; skoro tylko ujrzała ten mur opiekuńczy dwudziestu ludzi, dobrze uzbrojonych, rzuciła się w objęcia Maryi całując z rozczuleniem jéj ręce.
Dowódzca łuczników Maurytańskich spostrzegł próżną lektykę, odgadł postęp i wykrzyknął z szaleństwem! Widział się prawdziwie zgubionym!.. Przyszła mu myśl gonić za ludźmi Maryi; lecz rozważywszy nierówność sił, pobiegł cwałem ku polu bitwy.
— Nie ma czasu do stracenia, rzecze donna Marya rycerzowi, zapewniam ci wdzięczność, jeżeli dokażesz tego aby usunąć tę młodą kobiétę od Mothrila i zaprowadzisz ją na drogę, którą się udał de Mauléon.
— Pani, odpowiedział rycerz. Mothril jest ulubieniec naszego Króla, ta kobiéta jest jego córką, i tém samym do niego należy, ja więc ukradłbym jego córkę.