Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/666

Ta strona została przepisana.

— Posłuchasz mnie, rycerzu?
— Więcej jak tego potrzeba, i gdybym nawet miał zginąć, oddałbym życie dla pani... Lecz jeżeli don Pedro spotka mnie nie na swoim miejscu, tylko obok ciebie pani, cóż mu odpowiem? Przewinienie będzie daleko większe, okażę się nieposłusznym Królowi.
— Masz słuszność, rycerzu; nie będzie powiedziane że życie i honor walecznego rycerza jakim jesteś zostały naruszone dla grymasu kobiéty!.... Wskaż nam drogę, donna Kissa dosiędzie konia i towarzyszyć będzie aż od drogi którą się udał de Mauléon, a tam... o tak! tam, opuściemy ją, a mnie odprowadzisz.
Lecz nie taki był zamiar donny Maryi, ona starała się tylko zyskać na czasie. Była to kobiéta przyzwyczajona do otrzymywania tego co żąda, rachowała więc na przyjazne jéj szczęście.
Rycerz dobrał konia równego w biegu koniowi donny Maryi; Aissie przyprowadzono białego, rączego i rzadkiéj piękności muła; orszak ruszył pędem, przerzynając równinę w lewą stronę od pola bitwy, i dążył ku drodze do Francyi, przedzierając się przez wielkie brzozy uginające się od wschodniego wiatru.
Nikt nic nie mówił, bo umysł każdego zajęty był tylko podwojeniem biegu pieniących się koni. Dwie mil ubieżono przez pola zasłane trupami, zalane krwią;