Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/67

Ta strona została przepisana.

razu nie wspominał w tym przedmiocie. Kiedy się żąda gościnności od ludzi, nie powinno się o nich źle mówić.
— Nie przybywamy wcale do don Podrą, króla Kastylii; lecz do don Fryderyka pana Coimbry w Portugalii.
— Czy do tego, czy do owego, rzekł rycerz, milcz, rozkazuję ci.
Musaron podniósł swój bereł, biały z czerwonemi kulasami, i skłonił się z chytrym uśmiechem, który ukryły długie czarne jak cheban włosy, spadające na wychudłe policzki.
— Jeżeli pan chce jechać, rzecze po chwili milczenia, pokorny sługa czeka na jego rozkazy.
— Twego konia, rzecze rycerz, trzeba o to spytać, w każdym razie, jeżeli nieobce ruszyć, zostawiemy go tutaj a z nadejściem wieczora, jak usłyszy wycie wilków, trafi sam do miasta.
W rzeczy saméj, zwierzę jakby pojmowało uczynioną mu groźbę, podniosło się chyżej, niż się tego można było spodziewać, a pan jego wsiadł mu na grzbiet potem oblany.
— Jedzmy więc! rzekł Agenor.
I udał się w drogę, odsłaniając po drugi raz swoją przyłbicę, którą zapuścił przy spotkaniu Maura.
Gdyby dowódzca arabski sam był, jego przenikliwy wzrok mógłby widziéć przez otwory chełmu, piękną i szlachetną postać, zgrzaną, okrytą pyłem; lecz