Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/688

Ta strona została przepisana.

Mauléon zapomniał o całéj swojéj wesołości, aby tym sposobem nadać swej twarzy powierzchowność posłańca z złą wróżbą.
Skłonił się, poczem przykląkł na ziemi, bardziéj powodowany okazałą powierzchownością szlachetnej damy, ważnością słów jakie przynosił.
— Mów rycerzu! rzekła Tifanija, wiem że przynosisz mi od mego małżonka bardzo złe wieści, lecz mów!
Na około rycerza nastąpiła jakby posępna cisza, a na wszystkich twarzach bretońskich malowała się najboleśniejsza obawa. Spostrzeżono jednak, że rycerz nie przypiął czarnéj krepy do swéj chorągwi lub miecza, a to było w zwyczaju w razie śmierci.
Agenor zebrał przytomność umysłu, i zaczął smutne opowiadanie, których Tifanija słuchała bez najmniejszéj oznaki podziwienia, i tylko cień pochmurzający jéj rysy stawał się coraz bardziéj widoczniejszy. Tifanija Raguenel powiadamy, słuchała téj smutnéj historyi.
— Rycerzu, ty więc przybywasz od mego małżonka? rzekła, gdy wszyscy zasmuceni Bretonowie krzyknęli z przestrzeni, i zaczeli modły wznosić.
— Tak pani, odpowiedział Mauléon.
— A on jest jeńcem w Kastylii? czy będzie nań wyznaczony okup?
— Sam na się okup wyznaczył.
— Wieleż?
— Siedmdziesiąt tysięcy florenów złotem.