z widoczném niezadowolnieniem. Czy jeszcze czas?!
— Ależ ja nie mówiłem, żeby nie było nikogo.
— Może pan sobie nie dowierzasz, rzekł nieznajomy podnosząc przyłbicę swego hełmu, która dotąd również jak i Mauléona była zapuszczoną. To roztropne nawyknienie przyjęli wszyscy podróżni, którzy w owych czasach podstępnych i rozbójniczych, obawiali się zawsze napaści lub zdrady.
Lecz zaledwie jeździec odkrył twarz, Musaron krzyknął:
— O Jezus!..
— Cóż tam znów? spytał Agenor zdziwiony tém wezwaniem.
— To Gildaz, szepnął Musaron do ucha swemu panu.
— Któż to jest Gildaz? zapytał Mauléon.
— Towarzysz Maryi, którego spotkaliśmy w drodze, syn téj dobréj staréj cyganki, co oznaczyła panu schadzkę w kaplicy.
— Łasko miłosierdzia! zawołał Agenor powodowany niespokojnością, po cóż oni tu idą.
— Może nas śledzić.
— Bądź roztropny.
— Oh! pan wiész, że tego nie potrzeba mi przypominać.
Podczas téj rozmowy Kastylianin przypatrywał się dwom rozmawiającym, cofając się zwolna z obawą.
Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/694
Ta strona została przepisana.