Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/695

Ta strona została przepisana.

— Eh, co nam mogą, zrobić Hiszpanie w śród Francyi? rzeki Agenor po chwili namysłu.
— To prawda, chyba tylko jaką wiadomość udzielić, ozwał się Musaron.
— Oh! to właśnie co drżeniem mnie przejmuję. Więcéj lękam się wypadków jak ludzi, ale cóż czynić, zapytajmy się ich.
— Przeciwnie, miejmy się na baczności, a gdyby to byli jacy emisaryusze wysłani ze strony Mothrila?
— Przecież sobie przypominasz, że widziałeś tego człowieka z Maryą Padillą.
— A pan nie widziałeś Mothrila z don Fryderykiem.
— Prawda i to.
— Miejmy się więc lepiéj na baczności, rzekł Musaron zakładając sobie łuk na piersi.
Kastylianin uczynił jawne wzruszenie, i rzekł:
— Czego się pan obawiasz? rzekł Kastylianin nie jesteśmy nieprzyjacielami. Czy przedstawiliśmy się nie tak; jak grzeczność zaleca? lub téż czy moja twarz sprawia panu niemiłe wrażenie?
— O nie, rzekł Agenor z przerywaniem ale... cóż pan masz za interes w zamku Hrabi de Laval?
— Zaraz to panu powiem. Potrzeba mi widzieć się z rycerzem, który mieszka u Hrabiego.
Musaron przez otwory swojéj przyłbicy rzucił na Agenora przemawiające wejrzenie.
— Z rycerzem... to jak on się nazywa?...