Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/697

Ta strona została przepisana.

— Ja nim jestem rzekł Agenor, niech spełni się moje przeznaczenie, chcę prędzéj wiedziéć dobre lub złe.
— Naówczas Gildaz patrzał na rycerza z jakąś niepewnością.
— A jeżeli mnie pan zwodzisz? rzekł.
Agenor gwałtownie się obruszył.
— Przyznaj pan, że dobry posłaniec powinien się miéć na ostrożności, rzekł Kastyljanin.
— Poznałeś przecie mojego germka, głupcze!
— Tak, ale nie znam jego pana.
— To mi więc nie dowierzasz łajdaku? wołał Musaron rozgniewany.
— Niedowierzam całemu światu, kiedy wypada jak należy spełnić moją powinność.
— Strzeż się żółty pysku, żebym cię nie poskromnił!... Mój nóż jest kończasty.
— I mój rapier podobnież rzekł Kastylianin. Nie masz zastanowienia... Jeżeli ja umrę, czyż tém będzie spełnione moje polecenie?... albo téż jeżeli wy zostaniecie zabici, cóż z tego wyniknie?... Jedzmy lepiéj wolno do zamku Hrabi de Laval, a tam niech ktokolwiek, nie będąc o niczém uprzedzony, wskaże mi rycerza de Mauléon, to natychmiast spełnię rozkaz mej pani. Na te słowa Agenor podskoczył, i wykrzyknął:
— Słusznie mówisz dobry giermku, źle postąpili-