— W szeroki puginał wiszący u łęku siodła na jedwabnym sznurze.
— I mówisz że sam jechał przez Rinazares?
— Sam jeden.
— Cóż mówił?
— Chciał cóś powiedzieć po hiszpańsku; wymówił kilka słów prędko i niezrozumiale; zapytywał czy droga w skale była bezpieczną dla koni, i czyli małą rzeczułkę płynącą tam daléj można brodem przebyć; poczém na nasze zapewnienia puścił swego czarnego konia, i znikł.
— Sam! to cóś szczególniejszego, rzekł Mauléon.
— Hum! rzekł Musaron, sam, to...
— Zapewne innym punktem chciał Gildaz przejść granicę, aby tym sposobem uniknąć podejrzenia. Jak myślisz, Musaronie?
— Ja myślę, że Hafiz miał szkaradną postać.
— Zresztą kto może nas upewnić, odparł zamyślony Mauléon, że ten, co przebywał drogę z Rinazares, był Hafiz?
— Istotnie, lepiéj tak myśléć jak nie.
— Bo to zauważałam, dodał Mauléon, że człowiek, który dosięga szczebla swego szczęścia niedowierza nikomu, i we wszystkich znajduje przeszkody.
— Ah, panie! prawda że dochodzisz do szczęścia, i to dziś jeszcze, jeżeliśmy tylko nie oszukani, iż ma przybyć Aissa... Dobrze byłoby, żebyśmy pilnie baczyli w okolicach rzeczułki.
Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/728
Ta strona została przepisana.