Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/729

Ta strona została przepisana.

— Tak jest, tylko nie chciałbym żeby nasi towarzysze widzieli jéj przybycie; obawiam się wrażenia jakie na ich ciasnym umyśle ta ucieczka sprawić by mogła: bo czyż to nie dosyć dla zachwiania odwagi i najmężniejszym, widziéć chrześcijanina zakochanego w Maurytance; wówczas przypisanoby mi wszystkie wydarzone nieszczęścia jako kary Boskie. Ale mimo tego wszystkiego, ten Maur czerwono ubrany, sam jeden z sztyletem u siodła, to podobieństwo z Hafizem zbyt mnie zajmuje.
— Jeszcze kilka chwil, kilka godzin, kilka dni najwięcéj, a będziemy wiedzieli czego się trzymać, odpowiedział filozof, do owego zaś czasu, kiedy nie mamy powodu się smucić, mój panie, żyjmy wesoło.
Agenor też żył wesoło i czekał cierpliwie.
Lecz minął piérwszy i siódmy dzień miesiąca, i nic nie ukazało się na drodze, prócz kramarzy z wełną, żołnierzy ranionych, albo rycerzy uciekających z Nawarrety, którzy nadwątlonemi silami odbywali małe marsze przez lasy, albo naddawali sobie znacznie drogi po górach, i tym sposobem odzyskiwali swój kraj rodzinny po tysiącznych cierpieniach i poszkodowaniach.
Agenor dowiedział się od tych biédaków, iż w wielu okolicach rozpoczęła się wojna, że drogość don Pedry podsycana przez Mothrila, nieznośnie dokuczała Kastylianom, że wielu szpiegów mniemanego