Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/738

Ta strona została przepisana.

— I czy nic ci nie powiedział?
— Gdy jego oczy zamglewały, rzekł. „Masz i uchodź a bądź wierny jak ja nim byłem; biegnij do naszej pani, i oddaj w jéj ręce depozyt, który mi powierzył rycerz Francuzki.” Oto jest ten depozyt.
Hafiz dobył jedwabnę kopertę, całkowicie pokłutą sztyletem i zbroczoną we krwi.
Donna Marya z drżeniem odebrała ją i pilnie przypatrując się, rzekła.
— Ten list był otwarły.
— Otwarty! powtórzył Saracen z wielkiemi zdziwionemi oczyma.
— Nie inaczéj: pieczątka jest naruszona.
— Nie wiém o tém, rzekł Hafiz.
— To ty ją otwierałeś?
— Ja nie umiem czytać.
— Więc kto inny.
— Bynajmniéj; patrz pani lepiéj; widzisz około pieczęci ten otwór: strzała górala przeszyła pieczęć i pergamin.
— Ah, prawda! prawda! zawołała Marya, lecz jeszcze nie dowierzając, rzekła:
— Krew Gildaza na około rozdarcia.
— Prawda! biedny Gildaz.
I młoda kobiéta rzucając ostatnie wejrzenie na Saracena, znajdowała te dziecinną twarz tak spokojną, szczerą, i naturalną, że nie mogła miéć w niém podejrzenia.