— Kochana Aisso, rzekła jéj Marya, za ośm dni pojedziesz bardzo daleko, lecz zbliżysz się do ukochanéj ci osoby, a ja nie sądzę żebyś żałowała tego kraju.
— Oh! nie, nie, bo prawdziwém szczęściem mojém jest żyć z nim razem.
— Więc będziecie złączeni... Hafiz jest to wierne i roztropne dziecię; zna drogę; ty się go nie obawiasz, i jestem pewna że nawet śmieléj podróżować z nim będziesz mogła, a jako z człowiekiem twego kraju rozmawiać z nim będziesz ojczystą mową. Ta szkatuła zawiéra wszystkie twoje klejnoty: wiedz, iż we Francyi i największy bogacz nie posiada połowy tego co ty niesiesz twemu kochankowi. Przytém, moje dobrodziejstwa towarzyszyć będą młodzieńcowi, choćby się udał z tobą na koniec świata. Gdy już będziesz we Francyi, nie obawiaj się niczego. Przewiduję tu wielką zmianę. Trzeba żeby Król uczynił wiele zmian w Hiszpanji, żeby wypędził z niéj Maurów, nieprzyjaciół naszej religii. W twojéj nieobecności wezmę się bez zachwiania do dzieła.
— Kiedyż więc ujrzę Mauléona? rzecze Aissa, która o niczém więcéj nigdy nie słyszała, prócz o imieniu swego kochanka.
— W pięć dni po wyjeździe z miasta, możesz być w jego objęciach.
— Będę tam prędzéj jak sobie możesz pani wyobrazić.
Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/753
Ta strona została przepisana.