Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/758

Ta strona została przepisana.

„Zdaje się, że na nas czekano, pomyślała sobie Marya. Bramy są otwarte mimo sygnału trębacza.”
Tymczasem cztéry konie, i trzy muły wjechały z wielkim hałasem w podwórze pałacowe.
Jedno z okien było oświecone. Przy tém oknie stał męzczyzna.
Wykrzyknął radośnie widząc wjeżdżających mułów.
— To jest don Pedro, to on czeka, mówiła do siebie donna Marya, która poznała głos Króla, cóż to wszystko znaczy?
Jeźdźcy rozkazali kobiétom zsiąść z mułów, i zaprowadzili je do sali zamkowéj.
Donna Marya prowadziła całą drżącą Aissę.
Don Pedro wsparty na Mothrilu wszedł do sali, z błyszczącymi od radości oczyma.
— Kochana Aisso, rzekł pośpieszając ku młodéj dziewicy, która drżała z pogardy, a jéj niespokojne usta, zdawały się zapytywać swéj towarzyszki o przyczynę zdrady.
— Kochana Aisso, przebacz mi, powtórzył, Kró żem ciebie i tę biédną kobiétę tak nastraszyła, pozwól się przywitać.
— A mnie, rzekła donna Marya odsłaniając kaptur swego płaszcza, mnie Król nie powitasz?
Don Pedro krzyknął i cofnął się z przestrachu.
Mothril pod obelżywém wejrzeniem swojéj nieprzyjaciołki, zbladł i czuł opuszczające go siły.
— Gospodarzu, każ na m dać mieszkanie, mówiła