Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/766

Ta strona została przepisana.

go od haniebnéj śmierci, od jeszcze haniebniejszego upadku? Nie ma ani jednego przyjaciela, ale za to nie brak mu najzaciętszych nieprzyjaciół. Ty go nie kochasz, ty nie dasz się powodować żadném namowom, wiém o tém, i więcéj nie pragnę, gdyż przeciwne postąpienie byłoby dla mnie rzeczą do nieprzezwyciężenia. Otóż jestem spokojną. Teraz, droga, po któréj mam postępować jest oznaczoną. Jutro za nim zaświta jutrzenka, zajdzie w Hiszpanii zmiana, o któréj świat cały głosić będzie.
— Pani, rzecze Aissa, pomnij na gwałtowne uniesienia twoje... Pomnij, że ja sama jestem na święcie, i nie mam innéj nadziei i szczęścia, jak w tobie i przez ciebie.
— Myślę o tém wszystkiém, dusza moja cierpi udręczenia już nie mam egoizmu, bo nie ma we mnie pałającéj miłości: Słuchaj Aisso, już dokonałam swego, idę zobaczyć się z don Pedrem, ty szukaj dobrze w szkatułce okutéj w złoto, która powinna się znajdować w drugim pokoju, znajdziesz w niéj klucz, od tajemnych drzwi stykających się z mieszkaniem don Pedry.
Aissa pobiegła, i przyniosła wspomniony klucz.
— Czy sama będę zostawać w tém smutném mieszkaniu, rzekła młoda dziewica.
— Mam dla ciebie bezpieczniejsze schronienie; idź w głąb tego pokoju z którego przyniosłaś klucz, a znajdziesz tam jeszcze jeden pokój bez wyjścia.