Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/767

Ta strona została przepisana.

opasany murem, zamknę cię w nim, to już nie będziesz miała czego się obawiać...
— Samą! oh nie! samą bać się będę.
— Dziecię, możesz mi towarzyszyć! nie obawiaj się Króla, przecież i ja przy nim będę...
— Tak pani, rzekła Aissa, to prawda... odważę się... albo nie, w tym posępnym i oddalonym pokoju, o nie! nawet i tu nie zaczekam. Na tych poduszkach gdzie ty spoczywałaś, tam, gdzie wszystko przypomina mi twoją obecność, twoją protekcyę.
— Potrzeba jednak żebyś wypoczęła.
— Nie czuję się być strudzoną.
— Czyń co chcesz, Aisso; podczas mojéj nieobecności módl się do boga, aby mi pozwolił tryumfować, gdyż jutro ze świtem dziennym udasz się w drogę prowadzącą do Rinazares, i opuszczając mnie, będziesz mogła powiedzieć: „Idę do mego małżonka, i już mnie nikt od niego nie odłączy.”
— Dzięki ci pani! dzięki! zawołała młoda dziewica, oblewając pocałunkami ręce swojéj szlachetnéj przyjaciółki. O tak! będę się modlić, a dobry Róg proźb moich wysłucha.
W chwili kiedy te dwie młode kobiéty wzajemnie żegnały się czule, można było widziéć z głębi Patio, przesuwającą się zwolna pod gałęziami pomarańczowemi ciekawą głowę, która zatrzymała się w galeryi pośród największego cieniu.