w sercu don Pedra była jeszcze miłość dla donny Maryi.
Powtarzamy więc, iż Marya szła po drodze oświeconéj dla Mothrila jéj nieprzyjaciela, lecz nic nie widziała.
Nikt nie zwątpi, że gdyby lam napotkała Maura, i gdyby miała z sobą swój sztylet, byłaby go nim nielitościwie przeszyła, bowiem uczuwała, że od roku, jakaś przeklęta żądza miotała jéj sercem, i zaczynała nią powodować.
Pomyślała o tém wszystkiém Marya gdy otworzyła tajemne drzwi apartamentu Królewskiego.
Don Pedro przestraszony i niespokojny błądził jak cień w galeryi.
Cichość donny Maryi, jéj gniéw spokojny, wprawiły go w najżywszą obawę i szał najniebezpieczniejszy.
— Zbyt śmiało podchodzą do mego dworu, pokazują mi że nie ja jestem tu panem, i prawda, ja nim nie jestem, ponieważ przybycie jednéj kobiéty niszczy wszelkie moje zamiary, i wygładza nadzieję wszystkich moich uciech. Muszę się uwolnić z tego jarzma... Jeżeli sam wszystkiemu nie podołam, przyjdą mi w pomoc:
Wymawiał te słowa kiedy Marya przesuwając się po taflach z wypolerowanego fajansu, jak bogini czarów. pochwyciła go za rękę i rzekła:
— Któż ci pomoże, Królu?
Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/771
Ta strona została przepisana.