była to uczynić, powtarzam, łatwo, Królu don Pedro, bo mnie kochałeś!
Don Pedro westchnął.
— To jeszcze nie wszystko, Mothril wspomina ci o miłości Aissy, a nawet, co mówię? może już ją i obiecuje.
Don Pedro patrzył z niespokojnością i słuchał słów Maryi z widoczném zajęciem, chcąc niejako jeszcze wprzódy je pochwycić, zanim one z ust jéj wyjdą.
— Obiecuje ci że cię kochać będzie! czyż nie tak?
— I kiedyż się to ziści?
— Nie wiém, mój Królu: chociaż zasługujesz więcéj jak na miłość.
Czoło don Pedry rozjaśniło się, bo donna Marya zręcznie umiała poruszyć najdelikatniejsze czucia w jego duszy.
— Tylko że Aissa Króla nie kocha, przydała Marya, gdyż jest kim innym zajętą.
— Czy to prawda, rzekł z wściekłością don Pedro, czy to nie jest czasem potwarzą.
— Nie inaczéj i pewnie nie jest potwarzą, a nawet jeżeli zapytasz się Aissy, zanim będzie mogła widziéć się ze mną, powtórzy słowo w słowo, to coś odemnie usłyszał.
— Powiedz pani, powiedz: tym sposobem uczynisz mi prawdziwą przysługę, kogo Aissa kocha? Któż to taki?
Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/775
Ta strona została przepisana.