Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/783

Ta strona została przepisana.

Nagle czoło Mothrila rozjaśniło się, pot zaczął z niego mniéj spływać, mniejszy dreszcz go przejmował. Dwa słowa Maryi otworzyły mu drogę do zbawienia, ale i do występku.
Dozwolił jéj więc spokojnie dokończyć mowy, mogła była wyjawić się z całą swoją myślą przed don Pedrein. Było to wówczas gdy kończyła rozmowę, kiedy widział iż się więcej niczego nie dowié. Wyszedł z swojéj kryjówki.
Gdy Mothril wyszedł, zatrzymał się na czas dwóch sekund i rzekł:
— Trzy razy więcéj musi nadłożyć drogi przez tajemny korytarz, jak ja, przez Palio, zanim wejdę do jéj pokoju.
— Hafiz, rzekł uderzając po ramieniu młodego Saracena czekającego na każdy jego rozkaz, biegnij na galeryę, zatrzymaj Maryę gdy się pokaże, proś jéj przebaczenia, oskarż mnie przed nią, myśl, czyń co ci się tylko podoba, lecz zatrzymaj ją pięć minut, zanim zdoła powrócić do galeryi.
— Dobrze panie odrzekł Hafiz, i włażąc na filar jak jaszczurka, dostał się na miejsce w którém już zbliżający chód Maryi słyszéć się dawał.
Mothril przez ten czas obiegł na około ogród; wszedł na schody prowadzące do galeryi i dostał się do donny Maryi.
W jednéj ręce trzymał swój sztylet, w drugiéj, ma-