się w tę samą stronę Hafiza, który przecierał sobie oczy i zdawał się tracić przytomność z podziwienia.
Widziano na ówczas don Pedrę na progu apartamentu donny Maryi z świecznikiem w ręku, był blady, krzyczał, i kiedy niekiedy odwracając się ku pokojowi, podwajał swoje jęki i narzekania.
Mothril cisnął się przez tłum, który w milczeniu otoczył pozbawionego przytomności króla.
Dziesięć pochodni rzuciło na galerję swoje krwawe światło.
— Patrzcie! patrzcie! wołał don Pedro, oto umarły, umarły obydwie!
— Umarły, powtórzył lud posępnie.
— Umarły! rzeki Mothril, kto umarły, królu?...
— Patrz, bezczelny Saracenie! odparł król z naiżonémi na głowie włosami.
Maur wziął chustkę z rąk jednego z żołniérzy, wszedł z wolna do pokoju, cofnął się, albo raczej udawał, iż chce unikać widoku dwóch trupów i krwi co zbroczyła posadzkę.
— Donna Marja!... donna Aissa!... Allach!
Tłum powtarzał z drżeniem.
— Donna Marja! donna Aissa! umarły!
Mothril ukląkł i przypatrywał się dwom ofiarom, z bolesném współczuciem.
Król milczał... Mothril dał znak. Wszyscy zaczęli odchodzić.
Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/788
Ta strona została przepisana.