Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/789

Ta strona została przepisana.

— Królu mój, ozwał się Maur z tonem czułego ubolewania. To jest jakaś zbrodnia popełniona.
— Zbrodniarzu, zawołał don Pedro, widzę cię tu, tyś to mnie zdradził.
Król mocno cierpisz, ponieważ tak nazywasz swoich najlepszych przyjaciół, rzekł z niezmienioną słodyczą Morhril.
— Marja.., Aissa... powtarzał w udręczeniu don Pedro, umarłe.
— A ja nie użalam się królu, rzekł Mothril.
— Ty jeszcee chcesz się użalać, niegodziwcze! I na cóż żalić się będziesz?....
— Na to, iż widzę w ręku donny Maryi broń, która wylała drogą krew moich królów, zabiła córkę mego potężnego władcy wielkiego Kalifa.
— Prawda, mówił cicho don Pedro, sztylet jest w ręku donny Maryi... ależ ona ona, któréj rysy cechują tak przestraszający widok, któréj oko grozi, usta się pienią;.. Któż zabił donnę Marję.
— Jakże mogę o tém wiedziéć, królu, ja spałem i wszedłem za tobą.
I Saracen przypatrzywszy się z siniałéj twarzy Maryi, potrząsł głową, nic nie powiedział, tylko z ciekawością zastanawiał się nad czarką w połowie jeszcze nalaną.
— Trucizna, mówił cicho.
Król nachylił się nad trupem, pochwycił zdrętwiałą rękę i z wielkim przestrachem zawołał: