Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/793

Ta strona została przepisana.

uciekaj z mojego państwa, idź na wygnanie, oto jedyna łaska jaką ci wyświadczyć mogę.
— Ciszéj Królu! cud! odparł Mothril nie zważając na to gwałtowne obejście się don Pedry; serce Aissy bije pod moją dłonią, ona żyje, żyje!
— Żyje! wrzasnął don Pedro, jesteś tego pewny.
— Czuje bicie serca.
— Rana czy nie jest czasem śmiertelną... doktora!..
— Nikt z pomiędzy chrześcijan, rzekł Mothril z stanowczą powagą, nie dotknie się ręką szlachetnéj dziewicy mego rodu; może Aissa nie będzie ocaloną, lecz jeżeli jest, to tylko przezemnie samego.
— Ratuj ją! Motlirilu, ocal ją... aby mówiła.
Mothril oparł na Królu stanowcze wejrzenie i rzekł.
— Aby mówiła? mój Królu, mówić będzie.
— Dobrze Mothrilu, przekonamy się wówczas.
— Tak, Królu, przekonamy się czy jestem potwarcą, i czy Aissa jest zniesławioną.
Don Pedro klęczący nad dwoma trupami, przypatrywał się naówczas posępnéj twarzy Maryi, nacechowanéj okropną śmiercią, a następnie spokojnéj i miłéj twarzy Aissy pogrążonéj w swojém omdleniu.
— Istotnie, mówił sam do siebie, donna Marya była bardzo zazdrośną, i przypominam sobie, że nie broniła śmierci Blanki de Bourbon, którą dla niéj zabić kazałem.
Powstał nie chcąc się dłużéj wpatrywać w młodą dziewicę.