snemi rękami, a te słodkie uprzejmości czyniły mu znośniejszym pobyt w fortecy.
Lecz nie miał nikogo przy sobie aby wylać swoje troski, a one były bolesne. Widział że czas przemijał, czuł że wojsko sformowane z tylą trudami, rozpierzchało się codziennie, i stawało się trudniejszym do zebrania w razie potrzeby.
Miał prawie przed oczami widok tysiąca kilkuset oficerów, wojaków i swoich towarzyszy wziętych do niewoli pod Navarettą, którzy zostawszy wolnymi, z pożądliwością zbierali szczątki téj rozpierzchłéj siły, zwalczonéj w jednym dniu nieprzewidzianą niepomyślnością.
Często myślał o Królu Francyi, zapewne będąc o niego w wielkim kłopocie.
Jakby widział wśród ciemności swego więzienia, ukochanego i czcigodnego, Króla przechadzającego się z opuszczoną głową pod szpalerami w ogrodzie Saint-Paul, już to ubolewającego, już w nadziei odzywającego się cicho: „Bertrand! oddaj mi moje legiony.“
„A pod czas tych ciągłych wewnętrznych miotań, przydawał Dugueslin, Francya jest pożeraną napływem wojska, Caverley i Rycerz Zielony, podobni do szarańczy, nurtują resztki biednego żniwa.“
Następnie myślał Duguesclin o Hiszpanii, o srogich nadużyciach don Pedry, o niekorzystném położeniu
Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/797
Ta strona została przepisana.