Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/80

Ta strona została przepisana.

pewność w tym względzie, że u króla don Pedro dowódzcą straży jest kapitan Taryfa, waleczny człowiek, w którym król całą ufność położył, i który jest urodzony, albo raczéj jego przodkowie, z tamtéj strony cieśniny. Lękam się więc, ażeby szanowny rycerz nie trudził się daremnie, na dwór don Pedra. Poradziłbym mu pozostać w Coimbrze, tém pewniéj, że donna Padilla jak wiadomo nie lubi Francuzów.
— Doprawdy, rzekł Fryderyk, czy tak panie Mothril! więc tém lepiéj, zostawię mego przyjaciela przy sobie.
— Nie przybyłem do Hiszpanii, lecz do Portugalii, nie przybyłem służyć królowi don Pedro, lecz wielkiemu mistrzowi don Fryderykowi, rzekł dumnie Agenor, służbę jakiéj szukałem, mam już, i wcale innéj nie żądam. Oto mój pan.
I pokłonił się dworsko swemu przyjacielowi.
Maur uśmiechnął się, jego białe zęby błyszczały z pod czarnéj brody.
— Oh! piękne zęby, rzekł Musaron, jak dobrze muszą kąsać!
W téj chwili, paź przyprowadził Antrema, wojennego konia; wielkiego mistrza i Kornelię mulicę dla Musarona. Zmiana odbyła się natychmiast: Agenor de Mauléon dosiadł świeżego konia, Musaron świeżéj mulicy. Zużyte rzędy oddano służbie z orszaku, a na zaproszenie Maura, don Fryderyk zeszedł po stopniach i miał dosiąść swojego konia.