Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/803

Ta strona została przepisana.

czą, jestem jeden z tych, co łatwo dają się zabiérać podczas wojny. Książę wkrótce mnie znów weźmiesz w niewolę, i to niezawodnie, natenczas powtórnie będziesz mnie miéć pod strażą. A przysięgam, że dobrze pilnujesz.
Rządca westchnął.
— Jedna pociecha mi zostaje, rzekł.
— Jakaż?
— Mam pod strażą wszystkich twoich towarzyszy; tysiąc kilka set Bretonów jeńców, jak ty... Pomówię z niemi o tobie.
Duguesclin czuł opuszczającą go radość, słysząc iż jego przyjaciele zostawali w niewolnictwie na ów czas, kiedy on z niego oswobadzał się i miał ujrzeć ojczyste słońce.
— Ci godni ludzie, dodał rządca, będą się smucić twoim odjazdem, lecz dobrém obchodzeniem się z niémi ukrócę im nudy niewoli.
Nowe nastąpiło westchnienie Bertranda.
— Oh! mówił daléj rządca, jak to dobrze miéć geniusz i znaczenie. Człowiek przez swój rozum i zasługi wart jest tysiąc kilka set ludzi.
— Jak to rzeki Bertrand?
— Gdyż summa przyniesiona przez hrabiego Laval, wystarczyłaby na okup wszystkich twoich towarzyszy.
— Prawda i to, odrzekł Konetabl, bardziéj jak przed tém niespokojny i zamyślony.