Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/81

Ta strona została przepisana.

Lecz drugi raz, piękny pies z długą biała sierścią, zdawał się przeszkadzać temu zamiarowi. Stanął pomiędzy swoim panem a koniem, odpychając go i wyjąć.
Lecz don Fryderyk odepchnął go nogą, i mimo wszystkich oznak wierności psa, wsiadł na siodło i dał rozkaz odjazdu. Naówczas, jak gdyby rozumiał że ten rozkaz był przywodzący do rozpaczy, pies skoczył na gardło dzielnego rumaka, i gryzł go okropnie.
Koń dał dęba rżąc z boleści; i odskoczył na stronę, przez co mógłby wysadzić z siodła każdego innego rycerza mniéj doświadczonego, jak don Fryderyk.
— Alan! zawołał, dając swemu psu imię którym oznaczał tę rasę. Złośliwe zwierze czyś wściekłe?
I ugodził go batem, który trzymał w ręku, uderzeniem tak gwałtownem, że zwierzę powalone czołgało się o dziesięć kroków daléj.
— Zabić tego psa, rzekł Mothril.
Fernand patrzał na Maura z boku.
Alan usiadł na stopniach Alkazaru, podniósł głowę, otworzył paszczę i zawył płaczliwie po drugi raz.
Naówczas cały naród, który towarzyszył w milczeniu téj długiéj scenie, podniósł glos, i krzyk który rozległ z jednych ust, stał się powszechnym:
— Nie oddalaj się, wielki mistrzu zakonu ś. Jakóba! zostań z nami don Fryderyku. Co tobie po bra-