Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/816

Ta strona została przepisana.

— Niepotrzebowałaś tego W. K. Mość, odparł Duguesclin, gdyż jesteś zwycięzcą.
— Zapewne niepotrzebowałbym, gdyby tylko wyjść zechciał, rzekł Książę.
— Ale ja chcę zostać, ozwał się de Laval, to moja powinność, spytaj się Książę tych panów co o tém myślą.
Chandos, Albert i drudzy wynurzali głośno swoje zadowolenie.
— i cóż! rzekł Książę, niech rachują pieniądze, a wy panowie puśćcie na wolność jeńców Bretońskich.
Było to natenczas, gdy wychodzili wodzowie angielscy, i kiedy de Laval w połowie nieprzytomny z boleści, przypomniał sobie złowrogą wróżbę nieznajomego rycerza, wybiegł z zamku aby go wezwać na pomoc.
Już w zamku jeden z oficerów czynił przegląd więźniów, już szkatuły były próżne, złoto ułożone w stosy, gdy Laval powrócił z nieznajomym.
— Powiedz teraz Konetablowi, że masz z niém co pomówić, szepnął Laval do ucha rycerzowi, wówczas gdy Książę poufale rozmawiał z Duguesclinem; a ponieważ masz tyle władzy magicznej lub naturalnéj, namów go, żeby wziął sobie piéniądze przeznaczone na okup; w miejsce dawania ich drugim.
Nieznajomy zadrżał: posunął się dwa kroki naprzód, a szczęk jego złotéj ostrogi rozległ się po taflach.
Książę odwrócił się na ten łoskot.