Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/831

Ta strona została przepisana.

— Bardzo łatwo... jak widzę boisz się Króla; więc ja cię ochronię od niego. Czy ci się to podoba?
— Nie zupełnie.
— Pojmuję... życzysz sobie widzieć Francuza.
— Przedewszystkiém.
— Zaczekaj aż będziesz mogła jechać; wówczas, zaprowadzę cię do niego; oddam mu życie moje.
— I Marya tak samo mnie prowadziła do niego...
— Ona starała się uwolnić od ciebie, wolała nawet targnąć się na zabójstwo... Kiedy się stanie przed Bogiem, przed jego sądem, morderca ciężko będzie ukarany.
Wymawiając te straszne słowa, Mothril dozwolił widzieć chwilowo na swojéj bladéj twarzy, owe cierpienia potępieńców, którzy nie mają wypoczynku w udręczeniach i mękach.
— Cóż więc uczynisz na ówczas, mówiła daléj Aissa.
— Będę cię pielęgnował, dopóki nie wyzdrowiejesz;.. następnie, jak ci to już powiedziałem, złączę cię z Mauléonem.
— Ja też wiecéj nie żądam; tak postępując, staniesz się dla mnie prawdziwém bóstwem. Lecz Król...
— Oh! gdyby wszystkiémi siłami sprzeciwiał się, gdyby poznał nasz zamiar;.. wówczas, śmierć mi tylko pozostanie.. umrę, a ty Aisso jego pozastaniesz.
— Albo zmuszoną umrzéć.
— Czy wolisz umrzéć jak żyć dla Francuza?