Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/833

Ta strona została przepisana.

cięcia krępowała nogi i ręce człowiekowi, który idąc mógłby cały świat za sobą pociągnąć.
— Moja córko, mówił daléj, będziesz działać jak ci się podoba. Cokolwiek przedsięweźmiesz, czy to podług twego serca, czyli podług upodobania ze wszystkiego będę zadowolniony. Co zechcesz, ja na to przystaję... Nie mów więc królowi że... Wiém dobrze iż twoje wyznanie strąciłoby moją głowę, gdyż ja zawsze głosiłem twoją niewinność i czystość, nigdy nie dozwoliłem miéć żadnego podejrzenia o tobie: niech więc moja głowa twój błąd okupi, ona jest dla twojego szczęścia... Allah tak chce... niech więc się stanie wola jego.
— Nie mogę jednakże kłamać, odrzekła Aissa. Pocóż zresztą pozwalasz aby król mógł mówić zemną? oddal go... to tak łatwo, czy niemożesz mnie przenieść w jakie odosobnione miejsce: jedném słowem, ukryć..? Moja rana czyż jest nie dostateczną do tego przyczyną?... Prawie sama ci w tém dopomagam; lecz skłamać! oh nigdy! zaprzéć się Agenora, nigdy!
Napróżno Mothril usiłował ukryć radość jaką wzbudzały w jego duszy słowa Aissy... Pojechać z Aissą, usunąć ją na jakiś czas przed don Pedrą, osłabić tym sposobem gniéw, nienawiść i żal... wspomnienia o donnie Maryi... zyskać miesiąc czasu, były to sposobności, któremi wszystko mógł sobie wynagrodzić, przytém ten zbawienny pomysł podała sama Aissa... Mothril silnie, go uchwycił.