Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/834

Ta strona została przepisana.

— Chcesz tak, moja córko, rzekł, to pojedziemy do zamku Montiel. Czy masz jaką odrazę do zamku Montiel? król tam mnie obrał rządcą.
— Ja mam tylko odrazę do króla don Pedro. Pójdę gdzie zechcesz.
Mothril pocałował rękę i szaty Aissy; potém zaprowadził ją, trzymając w swoich objęciach, do sąsiedniego pokoju... Kazał wynieść zwłoki donny Maryi, a zawezwawszy dwie kobiet z jéj kraju, na których wierności mógł polegać, zostawił je przy młodej ranionéj dziewicy, zalecając najmocniéj, aby nic nie mówiły do Aissy i niepozwalały, aby do niéj było mówiono.
Rzecz tak ułożywszy, poszedł spotkać się z królem.
Don Pedro tylko co otrzymał rozmaite listy, oznajmiono mu, że emisarjusze z Bretanii i Anglii ukazali się w okolicach... że niespokojności wojenne słyszéć się dawały, że Książę Galii rozpościerał około nowéj stolicy swój żelazny łańcuch, aby natrzeć na niezwyciężone wojska, swego protegowanego w Navarecie, zmusić go do zapłacenia kosztów wojennych, albo raczéj zamienić swoją wdzięczność na złoto.
Wiadomości te zasmuciły don Pedrę, lecz go nie zniechęciły. Kazał poszukać Mothrila, który wchodził do pokoju Królewskiego w téj saméj chwili, kiedy widoczne było na królu, życzenie jego przybycia.
— Czy zobaczę Aissę? zapytał don Pedro.
— Królu, jej rana jest niebezpieczną, głęboką... nie ocalémy téj ofiary.