Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/840

Ta strona została przepisana.

padała, to na wierzchowca Musarona, to na grzbiet poczciwego germka; o ile téż Agenor go naglił, o tyle tenże przyspieszał swą jazdę; tym sposobem odbywała się podróż, pośród rozmów których, zaniechamy treści, aby niewznawiać i nieobznajmiać z niemi czytelnika.
— Widzisz Musaronie, mówił Agenor, jak tylko godzinę pomówię z donną Marją, rozpoznam całą teraźniejszość i będę wiedział jak postępować na przyszłość.
— Ale pan się niczego niedowiész, i jeszcze wpadniesz w ręce tego łajdaka Maura, który czycha na ciebie, jak pająk na muchę.
— Zawsze jedno i to samo klepiesz. Czy Saracen wart już chrześcijanina?
— Saracen, kiedy sobie co postanowi, lepszy już jak trzech chrześcijaninów: jest to zupełnie tak, jakgdybyś pan chciał powiedziéć: „Czy kobieta warta jest mężczyzny? „Jednakże codziennie widziéć można mężczyzn pod ich panowaniem i mocą; a wiesz pan dla czego?... ponieważ kobiéty zawsze myślą o tém co chcą czynić, a zaś mężczyźni, nie czynią prawie nigdy tak, jak myśleć powinni.
— Zatém wnosisz?...
— Ze Saracen przeszkodził donnie Maryi jakąś intrygą, wysłać ci Aissę.
— Dalej?
— Daléj... że Mothril, który potrafił przeszkodzić