Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/847

Ta strona została przepisana.

szerokiemi skrzydłami kapelusza, a lepiéj jeszcze okrywał mu ją pewien rodzaj kwefu, przyczypiony do skrzydeł tego kapelusza.
Ten pielgrzym bódł ostrogą muła i kierował go jak człowiek umiejący należycie jeździć konno.
Przewybornej rasy zwierze leciało raczéj jak biegło po piasku, i uchodziło tak szybko z widoku naszych podróżnych, iż nie mogli rozrużnić dźwięku głosu, którym odezwał się przemykając, Vayan ustedes con Dios (jedzcie z Bogiem).
Nie wyszło i dziesięć minut, jak Musaron usłyszał drugi szelest podobny do piérwszego. Odwrócił się, i zaledwie zdążył wziąść konia rycerza swego, gdy czterech jezdców nadjechało jak błyskawica.
Jeden z nich, który nieco naprzód postępował był ubrany w suknię pielgrzyma, podobną do ubioru piérwszego, którego podróżni niedawno co widzieli.
Tylko że pod tém ubraniem, roztropny pielgrzym chował zbroję; miał nawet twarz zakrytą przyłbicą; ciekawy był to widok mimo nocnéj pory, twarz tego rycerza pod kapeluszem z szerokiémi skrzydłami.
Nieznajomy, jeżeli tak powiedziéć można, wietrzył naszych podróżnych, jak pies gończy; lecz Agenor przytomnie zapuścił przyłbicę swego hełmu i oparł dłoń na mieczu.
Musaron był w gotowości do odporu.
— Panie, ozwał się niezrozumiale po hiszpańsku, ciekawy głos wychodzący z po za pagórka, czy nie wi-