Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/860

Ta strona została przepisana.

— Królu, odparł Bertrand, ośm dni będą nam potrzebne do uporządkowania naszego wojska i oczekiwania na posiłki i piéniądze z Francyi, zupełnie na tém nic nie traciémy...
— Tym lepiéj, dodał Mauléon, bo gdy mój zamiar powiedzie się, będziesz miał w swojéj władzy rzeczywisty przedmiot wojny, to jest don Pedrę, którego ci dostarczą z wielką radością.
— Trafnie mówi, rzekł Król, z ujęciem jednego z nas, skończy się wojna w Hiszpanii.
— Oh! bynajmniéj M. Książę! zawołał Konetabl, przysięgam ci to, że gdybyś został jeńcem co przy pomocy Boskiéj nie stanie się, choćby mnie miano porąbać w kawałki będę ścigać tego odszczepieńca don Pedrę, który z zimną krwią każę zabijać swoich jeńców.
— Podług mego zdania, odparł Książę, Bertrandzie nie zajmuj się mną, jeżeli będę ujęty; jeżeli zaś zabity, oblecz moje ciało w zwycięztwo, i bezwładnie umieść na tronie Kaslylskim aby zdrajca, zabójca leżał u stóp tego tronu, a ja uważać się będę za szczęśliwego i tryumfującego.
— M. Książę, dosyć na tém, dodał Konetabl. Teraz dajmy wolność temu młodzianowi.
I randez-vous? rzekł Mauléon.
— Pod Tolledą, którą zagarniemy...
— Za ośm dni?
— Za ośm dni!