— Zabijemy nasze konie i rzuciémy w Tag.
— A co jeść będziemy?
— Poczekamy aż się kto nasunie, jak będzie szedł z zapasami żywności; naówczas wypadniemy zabierzemy i będziemy jedli.
— Wyśmienicie, odrzekł Musaron, ale jak w zamku spostrzegą że ich wysłaniec niepowraca, będą się mieli na ostrożności.
— Mniejsza oto, ale się dowiemy o tém czego potrzebujemy.
Postanowiono przywieść do skutku obydwa zamiary: ale Agenor na wspomnienie zabijania koni uczuł boleść w sercu.
— Biédne zwierzę, rzekł, tak mi dobrze służyło.
— I mogło by jeszcze lepiéj posłużyć, dodał Musaron, gdybyś pan wykradł Aissę.
— Mówisz jak wyrocznia. Nie zabiję mego biednego konia; idź Musaronie, rozkiełzłaj go, schowaj rzęd w jaskinię, może chodzić i żywić się sam, mając więcéj do tego przemysłu jak człowiek: a w najgorszym razie, dla niego i dla nas, jak dostrzegą, zabiorą go sobie do zamku, my zaś, zawsze gotowi bronić się, wszakże tak?
— Tak, mój panie.
Musaron odwiązał konia, zdjął rzęd i schował go w rozpadlinie, któréj dno składało się z wilgotnéj gliny, a dla zabezpieczenia się od słabości wysypał go
Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/867
Ta strona została przepisana.