Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/869

Ta strona została przepisana.

W tym samym czasie nadeszło z miast i cztérech ludzi do zdroju z naczyniami na wody.
Zaczęła się rozmowa pomiędzy Maurami i ludźmi; lecz mowa ich była tak barbarzyńska, iż nasi awanturnicy ani słowa zrozumieć nie mogli.
Wszyscy udali się do miasta i powrócili we dwie godziny późniéj.
Zła to jest rada głód, Musaron też nielitościwie chciał zabić tych biédaków i rzucić W Tag, aby korzystać z zapasów.
— Nie zasłużémy sobie u Boga tém postępowaniem, rzekł Agenor. Oto tak zróbmy Musaronie: droga jest ciasną, noc ciemną, osłowi z koszami będzie bardzo trudno leźć drożyną w zdłuż skały, pchniemy go więc jak będzie przechodził, to się na dół stoczy: sami zaś zabierzemy zapasy jakie się rozproszą.
— Doskonale, mój panie, to będzie nawet po chrześcijańsku, rzekł Musaron, ale tak mi głód dokucza, że byłem nielitościwy.
Co postanowili to i wykonali. Awanturnicy tak silnie pchnęli małego osła, iż przewrócił się na stromą pochyłość...
Maurowie wrzasnęli ze złości, i bili zwierzę jak by tém chcieli sobie szkodę wynagrodzić, ale to nie napełniło im wypróżnionych koszów. Powrócili zupełnie ogołoceni: piérwszy, z pobitym osłem do miasteczka, drugi z wielkiemi narzekaniami, do zamku.