Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/882

Ta strona została przepisana.

don Pedrze, nawet dziś wieczór, uprzedziwszy go o tém.
— To co innego, mówił do siebie cicho Musaron, rozumiejąc podejście.
— Daléj przyjacielu, rozwiąż także ręce tego szanownego Beckera, i powiédz mu, że jeżeli Caverléy, Philips, Lesby i Becker, ci czterej dostojni rycerze, znajdują się jeszcze w okolicach, jutro będą wszyscy powieszeni pod Montiel, gdyż z téj strony jest lepsza policya, jak we Francyi.
— Oh! nie zapomnę o tém, moi panowie, rzekł Becker upojony radością i wdzięcznością.
Ten już nie myślał jak by uzbroić się przeciw swoim dobroczyńcom, pocałował rękę i lekki jak ptak znikł.
— Oh! mój panie, rzekł z westchnieniem Musaron, co za wypadki.
— Oh mości germku, rzekł Agenor, musisz się jeszcze długo uczyć nim będziesz co wiedział. I cóż! nie widzisz, że Caverléy odkrył nam don Pedrę, że nie widząc kto jesteśmy, myśli że należémy do straży don Pedra, że tym samym jeszcze prędzéj z kraju ucieknie. Z resztą, czegóż więcéj trzeba? wszak masz oręż i pieniądze.
— Panie, moja wina.
— Przecież.
— Lecz bądźmy baczni, i dobrze baczni, mój panie. Caverléy i djabeł są bardzo sprytni.