Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/885

Ta strona została przepisana.

— Dziękuję ci, mówił don Pedro do swego ministra, sądzę że wyzdrowieje i mnie pokocha.
— Nie powątpiewaj nawet o tém Królu Wyzdrowieje. ponieważ Hafiz i ja pójdziemy zbierać zioła o których ci wspominałem. Kochać cię będzie, ponieważ nic więcéj na twoim dworze nie będzie do jéj nieupodobania!.. Lecz pomówmy o rzeczach ważniejszych. Przekonaj się czy wiadomość jest pewną. Dziesięć tysięcy moich współrodaków powinno wylądować z Lizbony i podpłynąć Tagem do Toledy. Udaj się Król do Toledy, tam cię kochają. Dodaj tylko chęci tym wiernym obronicielem, a jak kiedy don Henryk będzie w Hiszpanii, weźmiesz go od razu wraz z wojskiem. Saracenów jego sprzymierzeńców, na czele którego ja pójdę stanąć, gdy Henryk będzie blisko Tolledy. Jest to dobry, prawdziwy i nieochybny skutek jaki ci mój Królu podaję.
— Mothrilu. jesteś wyborny minister, co bądź niech się stanie, powiem że byłeś mi przychylny.
— Szkaradna postać Maura kiedy chce bydź przyjemnym! rzekł Musaron do ucha swemu parni.
— Zanim cię opuszczę mój Królu aby powrócić do Zamku, rzekł Mothril jeszcze ostatnia rada. Odmówić zupełnie Księciu Galii oddania piéniędzy dopóki nie stanie na twojéj stronie. Anglicy są wiarołomni.
— Tak, a jak potém zabraknie pieniędzy.
— Tém bardziéj dla tego. Żegnam Króla, od téj chwili jesteś zwycięzca i szczęśliwy.