Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/891

Ta strona została przepisana.

Musaron podniósł mu głowę. Agenor przyniósł świeżéj wody, dla obmycia czoła i ran jego.
— Francuz! Francuz! rzekł Gildaz, pijąc z chciwością. Allach! przebacz mi.
— Pójdź z nami biédny chłopcze, wyleczemy cię, rzekł Agenor.
— Nie pójdę, ja umrę, umrę jak Gildaz, szeptał Saracen, umieram bo na to zasłużyłem. Mothril zepchnął mnie z spadzistości zamkowéj.
Poruszenie wzgardy uczynione przez Mauléona, było dostrzeżone przez umierającego.
— Francuzie, rzekł, nienawidziłem cię, lecz od dzisiaj przestaje cię nienawidzić, gdyż ty możesz się pomścić za mnie... Donna Aissa kocha cię zawsze... Donna Marja téż protegowała cię. Mothril zatruł Marję, on korzystał z nieprzytomności Aissy, i ugodził ją sztyletem. Powiedz to Królowi don Pedro, powiedz mu jak najprędzéj... ale jeżeli kochasz Aissę ocal ją gdyż za piętnaście dni, gdy don Pedro powróci do zamku, Mothril ma mu wydać Aissę uśpioną napojem magicznym... Czyniłem ci źle, lecz czynię ci i dobrze, przebacz mi i pomścij się za mnie. Allach!...
Opadł zemglony, z boleścią od wrócił oczy ku zamkowi, i skonał.
Więcéj jak przez kwandrans dwaj przyjaciele nie mogli znaleźć swoich myśli, i odzyskać krwi zimnéj.
Śmierć okropna, zjawisko i groźby, przejęły ich niewymownym strachem.