Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/90

Ta strona została przepisana.

w twierdzę, i sposobiono się do obrony donny Blanki, przeciwko zbliżającym się wojskom królewskim.
— Jak to! zawołał Agenor, wojska królewskie miały porwać donnę Blankę z kościoła! i chrześcijanie mieli pozwolić na zgwałcenie prawa schronienia?
— Zapewne, odpowiedział Mothril, król don Pedro udał się naprzód do swoich łuczników Maurytańskich, lecz ci błagali go aby rozważył, że świętokradztwo będzie daleko większe kiedy użyje niewiernych do takiej profanacyi, i don Pedro dał się nakłonić. Uciekł się więc do chrześcijan, którzy je przyjęli. Rozmaite są sposoby widzenia i rozmaite sposoby przekonania.
— Jak to? więc chcesz komuś przymawiać.
— Boże mnie od tego uchowaj! osobliwie w podobnych przedmiotach, bynajmniéj, w téj chwili jestem tylko prostym opowiadaczem, i mówię o przygodach pani Blanki de Bourbon, jak ją nazywają Francuzi, albo donny Blanki de Bourbon, jak ją nazywają Hiszpanie.
— Przebiegły! mruknął don Fryderyk.
— To pewna, mówił daléj Mothril, że żołnierze dopuścili się świętokradztwa dostając się do kościoła, i że mieli porwać z niego donnę Blankę, gdy nagle rycerz cały okryty żelazem, ze spuszczoną przyłbicą, zapewne ten sam rycerz nieznany, który pomógł jéj do ucieczki, wpadł konno do kościoła.
— Konno zawołał Agenor.