pusy, i attakować ze trzech stron. Król weźmie lewą stronę. Olivier prawą, a ja zaczekam.
Nie użył on, jak widziano, ani swoich sił odwodowych, ani lekkiéj jazdy.
Hiszpanie walczyli jak ludzie pragnący zwyciężyć lub umrzéć.
Henryk nacierając na korpus don Pedra, napotkał trudność nienawiści i niezrównanego męztwa.
Dwaj królowie spostrzegli się z daleka, i czynili sobie odgróżki. lecz nie mogli się zbliżyć.
Naokoło nich ogromna moc ludzi biła się i pożerała, a strumienie krwi poiły ziemię.
Korpus Henryka nagle zmniejszył się; don Pedro miał go pod swoją mocą: bił się nie jak żołniérz, ale jak lew. Już jeden z jego paziów został zabity, sam dwa razy zmieniał konia i nie odniósł ani jednéj rany, a jego ręka wywijała toporem z taką zręcznością i pewnością, że za każdym razem powalał człowieka.
Henryk spostrzegł się otoczony Maurami i samym Mothrilem, który był tygrysem, jeżeli don Pedro był lwem. Starsizna Francuzka była tęgo wygoloną yataganami i bułatami Maurytańskiemi, ich szeregi zaczęły się przerzedzać, a strzały padać na piersi króla; już nawet jeden śmiałek dotknął się jego włóczni.
— Już czas! zawołał Konetabl. Naprzód moi przyjaciele! Najświętsza Panno Guesclin pomagaj zwycięztu!
Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/920
Ta strona została przepisana.