Trzy tysiące Bretończyków wyruszyło z strasznym hałasom, i szykując się w węgieł, wcisnęli się w kolumny wojsk don Pedra składających się z dwudziestu tysięcy ludzi.
Agenor otrzymał nareszcie pozwolenie, tak wielce upragnione, to jest, pobić i wziąść Mothrila!
W kwadrans czasu Hiszpanie byli pobici i pomięszani. Jazda maurytańska nie mogła wytrzymać razów włóczni, i podołać ciężaru pancerników.
Mothril chciał uciekać, lecz, spotkał Aragończyków i żołnierzy Bégue de
Villainesa pod dowództwem Mouléona.
Trzeba było koniecznie, albo przejść, albo dać się zagarnąć temu strasznemu murowi. Agenor już mógł sobie pochlebiać iż jest panem życia i wolności Maura, lecz ten najwięcéj z trzystu ludźmi wpadł na Bretonów, stracił dwustu piędziesięciu jezdców, i uszedł, a przechodząc odciął bułatem głowę konia Agenora, który był za nim o dwa kroki.
Agenor potoczył się na ziemię; Musaron wypuścił strzałę, lecz napróżno, a Mothri podobny do uciekającego wilka, znikł za stosem trupów w kierunku do Montiel.
Naówczas don Pedro spostrzegł upadek swoich. Czuł aby tak powiedziéć na swojéj twarzy, oddech najzażartszych jego nieprzyjaciół. Lecz jeden z nich roztrzaskał sobie szyszak i zabił chorążego; było to wstydem dla księcia, lecz ocaliło człowieka.
Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/921
Ta strona została przepisana.