— To jest nieszczęście, rzekł, forteca jest niezdobyta.
— Zobaczmy, odparł Mauléon, jeżeli można się do niéj dostać, to trzeba przyznać, że wyjść ani podobna.
Konetabl nie był człowiek łatwowierny, o tyle miał dobre wyobrażenie o zdolnościach don Pedra, o ile źle myślał o jego charakterze.
Kiedy obejrzał na około Montiel, rozpoznał miejsce, i przekonał się, że z dobrą i pewną strażą możnaby zmusić do wyjścia i mysz z tego zamku, rzekł:
— Nie, nie mamy tego szczęścia, które nam czynisz, panie Mauléon. Nie, król don Pedro nie jest zamknięty w Montiel, gdyż dokładnie to wié, iżby go obwarowano i zmuszono głodem.
— Nie zgadzam się na to, odparł Mauléon, Mothril jest w Montiel, i król don Pedro wraz z nim.
— Uwierzę temu jak go zobaczę, rzekł Konetabl.
— Wiele w zamku może być garnizonu? — zapytał Bertrand.
— Około trzystu ludzi.
— Ci trzystu ludzi, jeżeli tylko zechcą rzucać kamienie na głowę, zabiją nam pięć tysięcy ludzi, a my nawet i jednéj strzały nie będziemy mogli im posiać. Jutro przybędzie tu Henryk, teraz zatrudniony jest wzywaniem Toledy do poddania się, natychmiast za jego powrotem, rozmyślemy się czy lepiéj ztąd odejść, czy zostać i tracić miesiąc czasu na niczém.
Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/927
Ta strona została przepisana.