Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/935

Ta strona została przepisana.

— A przecież on nie jest Bretończyk, rzekł Bertrand śmiejąc się.
— Panowie, don Pedro czyni sobie te same igraszki cośmy chcieli czynić. Będąc pewny, że nie podoła wyniknąć się przemocą, próbuje podstępu. Podług niego jesteście przecie przekonani, że go tam nie ma; zawieście broń, pilnujcie obojętnie a on przejdzie, będzie uciekał, ale przecież my tam będziemy To co was przekonywa, że go nie ma w Montiel, mnie przekonywa że w nim jest.
Agenor opuścił namiot króla i Konetabla z zapałem łatwym do pojęcia, i rzekł:
— Musaronie, szukaj najwyższego namiotu Warmii, i zatknij przy nim moją chorągiew, tak, aby dokładnie była widzianą z zamku. Aissa ją zna, zobaczy, dowie się z niéj o mnie i zachowa całą swoją odwagę. Co do naszych nieprzyjaciół widzących mój sztandar na szańcach, pomyślą, że ja tam jestem, i nie będą porozumiewać się, żeśmy się znów schowali w jaskinię. Idźmy, mój śmiały Musaronie, idźmy! tém najwyższém wysileniem dosięgniemy celu.
Masaron był posłuszny; sztandar Mauléona dumnie powiewa, po nad innemi.