w okopach, celem oznajmienia, iż zachodzi coś nowego.
Oficer przyczajony dał znać o tém swemu sąsiadowi, który toż samo daléj uczynił, i naokoło Montiel przebiegły wiadomości udzielone przez Agenora.
Pół godziny nie wyszło jak Agenor usłyszał na pokładzie chód koński.
Zdawało mu się, że ten łoskot rozdzierał mu serce, tyle to wrażenie było żywe i bolesne.
Łoskot zbliżał się, inny tentent koni dał się słyszéć, lecz tylko samemu Agenorowi i Musaronowi.
Istotnie, król dał rozkaz żeby poowijano szmatami kopyta końskie, aby nie sprawiły wielkiego chałasu.
Król szedł ostatni, mały suchy kaszel, którego nie mógł powściągnąć zdradził jego obecność.
Szedł z wielką trudnością, trzymając cugle konia w ręku, któremu nogi ślizgały się na zbytniej pochyłości.
W miarę jak zbiegi przechodzili przed jaskinią, Agenor i Musaron poznali między niemi don Pedra, widzieli zupełnie twarz jego, bladą lecz spokojną.
Dwaj pierwsi zbiegi przybyli do okopów, siedli na koń i przejechali okop; lecz zaledwie dziesięć kroków uczynili, wpadli w głęboki rów, gdzie dwudziestu uzbrojonych ludzi uprzątnęli ich bez wrzawy.
Don Pedro, który o niczém nie powątpiewał, skoczył na siodło, w tém nagle pochwycony został przez Agenora, który opasał go dwoma silnemi rękami, a Musaron zatykał mu usta.
Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/951
Ta strona została przepisana.