Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/957

Ta strona została przepisana.

— Widzę, że trzeba się poddać. Dosyć mi czyniłeś usług nie mogę ci zatém nic odmówić. Król z swéj strony winien ci tyle co i mnie, ponieważ ty ująłeś don Podrę, bez którego nasze wczorajsze zwycięztwo nie byłoby stanowcze, wolno mi zatém w jego i mojém imieniu, pozwolić na to co sobie życzysz Aissa, do ciebie należy, żołnierzom, oficerom, nawet załodze będzie darowane życie i kara galer, ale Mothril będzie wisiał.
— Panie...
— Oh! nie żądaj więcéj.... bo i nie otrzymałbyś. Obraziłbym Doga pomijając tego zdrajcę.
— Czyż najpiérwszą rzeczą, o którą mnie Mothril zapyta, nie będzie ta, czy ma darowane życie, cóż mu odpowiem?
— Odpowiesz mu co ci się podobać będzie panie de Mauléon.
— Ale pan mógłbyś go oszczędzić, podług warunków o zawieszeniu broni, zawartych z Rodrigo Sanatriasem.
— Jego! nigdy! Powiedziałem załogę, Mothril jest Saracen, nie liczę go do obrońców zamku, zresztą, jest to rachunek pomiędzy mną i Bogiem. Jak już będziesz miał Aissę, mój przyjacielu, niech cię nic więcéj nie obchodzi, i nie troszcz się o mnie.
— Jeszcze raz panie; pozwól mi błagać cię, prawda, że Mothril jest nędznik, Bogu nawet byłoby przyjemnie aby został ukarany, ale on jest bezbronny, nie może już szkodzić....