z obawą w horyzont, jak gdyby z jego głębi miał się zbawca ukazać.
— Czy to już wszystko coś powiedział? rzekł Agenor.
— Za dwie godziny, jąkał Mothril roztargniony.
— Oh! mój panie, szepnął Musaron do ucha swemu panu, on się podda, przekonałeś go przecie.
Nagle Mothril spojrzał z boku na obóz bretoński z baczną uwagą.
— Oh! oh! mówił cicho wskazując Rodrigowi namiot Bégue de Villainessa.
.
Hiszpan wychylił się aby lepiéj widziéć.
— Twoi chrześcjanie, jak się zdaje, sami między sobą się szarpią, rzekł Mothril, patrz jak biegną do tego namiotu.
Rzeczywiście tłum żołnierstwa i oficerów biegł do namiotu z oznakami największej obawy.
Namiot trząsł się jak gdyby był wewnętrznie miotany przez walczących.
Agenor widział Konetabla dążącego tam z gniewem.
— Cos szczególnego i przestraszającego dzieje się w namiocie; gdzie jest don Pedro, jedźmy Musaronie.
I korzystając z roztargnienia Maura i Santariasa, zabrał się do powrotu. Wśród drogi usłyszał okropny krzyk.
Przybył w sam czas do przedmurza, gdyż zaledwie
Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/965
Ta strona została przepisana.