Strona:PL A Dumas Nieprawy syn de Mauleon.djvu/979

Ta strona została przepisana.

— Ty znasz jednego chrześcijanina... ty...
— Tak chrześcijanina, który nie uchybi swego słowa, który cię ocali, bo mnie kocha, zawołała Aissa.
— Wierzysz mu? rzekł Mothril potrząsając głową.
— Jestem tego pewną, przydała młoda dziewica z zapałem miłosnym.
— Dziécię! rzekł Mothril, cóż on ma za znaczenie pomiędzy swémi? Czy to jest pospolity rycerz, i czy ma nad sobą wodzów, generałów, Konetabla i króla! Zgadzam się jeszcze na to, że on zechce przebaczyć; ale inni są nieubłagani, zabiją nas.
— Ja!... zawoła młoda dziewica w popędzie egoizmu, którego nie mogła pochamować, i który ukazał Maurowi głębię duszy Aissy, to jest głębię niebezpieczeństwa, i potrzebę prędkiego rozmyślenia się.
— Nie, rzekł jéj, ty jesteś młoda i pożądana dziewica; wodzowie, generałowie, Konetabl i król przebaczą ci w nadziei zasłużenia sobie na jaki uśmiech, lub pochlebniejszą nagrodę! Oh! Francuzi i Hiszpanie umieją się podobać!... przydał z piekielnym uśmiechem, ale ja! ja co tylko byłem dla nich człowiekiem niebezpiecznym, om mnie poświęcą....
— Mówię ci, że Agenor jest tam, i że kosztem swego życia bronić będzie mego honoru.
— A gdyby on umarł, cóżbyś uczyniła?
— Umarłabym podobnież...
— Oh Aisso! ja patrzę najobojętniéj na świecę, ponieważ jéj bliższy jestem.